Nadchodzi. Dać mu się zaskoczyć, czy nie dać mu się wywinąć? A może płaszcz na łeb i próbować przeczekać? Niewidzialnym się stać. Czy za triumf ciekawości pić? Tyle lat z zasadzek całym uchodził, zgrozom snu na jawie i nie na jawie też. Lecz teraz… Zasłony ciężkie, stare i brudne zakrywają słońca zachód i słońca wschód. Lepiej już niech spadną na łeb. Niech spadnie wszystko na raz. Łatwiej potem posprzątać, gdy od zera albo do zera. Czas iść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz