2017-11-29

Koniec bliski.

W dzikim szale, bez opamiętania Ivan rzucał klątwy na wszystkich i wszystko co podeszło mu pod rękę. Gotował się w środku od chwili, gdy zupełnie nijaki typek, na krótko przed wykastrowaniem, powiedział do niego "Kto zła szuka, ten zło znajdzie. Ceną jest samotność. Głucha samotność po śmierci. Bez celu i bez widza. To twoja pokuta."
Ivan umierał i wiedział, że dla niego oczyszczenia nie będzie. Szalał, krew spływała po ścianach ale on był coraz głębiej w sobie. Świat wokół rozmywał się jakby stary król znajdował się w oku cyklonu. Ukląkł na starej posadzce i popatrzył w swoje rozmyte odbicie. Na niego czeka po drugiej stronie pustka i samotność. Na wieki.

2017-11-17

Zew

Ścierwożerca szalał. Wszędobylski dźwięk, interwał, który rezonował i synchronizował się z jego falami mózgowymi pobudzał szare komórki poczwary do intensywnego działania. Znacznie ponad jego przeciętne możliwości. Pewnie dlatego dość szybko zrozumiał, czego szukać; nona wielka, skąd wychodzi i dokąd prowadzi. Ruszył. Im bardziej bolało, tym był bliżej.
Na rozstaju dróg, przy zejściu do piekła stał spasiony, cuchnący zgniłym mięsem i makaronem sojowym Parszywiec. Wyglądał na zdenerwowanego. Czegoś pilnował. Pod jego nogami Ścierwożerca dostrzegł właz. Pierwszy raz widział coś podobnego, ale nie miał wątpliwości, że to stąd wydobywał się ten silny i męczący dźwięk. Musiał coś zrobić. Musiał tam wleźć. Za wszelką cenę. Przyczaił się i rozpoczął rozpoznanie. Plan miał gotowy błyskawicznie, trzy warianty zabójstwa, każdy z trzema możliwymi opcjami. Sam siebie zadziwiał. Zawsze szedł na żywioł, ale dziś…
Jego mózg, spróbował go przestrzec "A może jesteś tylko narzędziem, może…" ale Ścierwożerca nie dopuścił takich bzdur do głosu, instynkt zabójcy i inteligencja pobudzona dźwiękiem zwyciężyły nad instynktem samozachowawczym. Ruszył.

Gdy odzyskał przytomność leżał oblepiony resztkami świeżych flaków, na plecach miał naciągniętą skórę jakiegoś stworzenia i czuł się syty. Ewidentnie nażarty. Wokół skwierczały czerwie dokańczając resztki. Pod jego nogami był otwarty właz. Ten, którego dźwięk go tu sprowadził. Tylko, że teraz nic nie słyszał. Podniósł wzrok i powoli zrozumiał, że coś się zmieniło. Niebo przykrywały bordowe chmury, rodzima gwiazda miała kolor ciemno czerwony a po horyzont rozciągała się czerwona pustynia, z której wystawały tylko spalone kikuty drzew. Cuchnęło spalonymi zwłokami i gnijącym mięsem.
"Co ja tu wpuściłem?"- pomyślał, ale ostatecznie niewiele go to obchodziło. On miał to, co lubi. Ścierwo do żarcia. Rozciągnął się wygodnie na piachu, przymknął oczy i słuchał symfonii wiatru i szumu czerwi na mięsie. Ależ pięknie grało...

2017-11-14

Tam, gdzie noc wygrywa z dniem

Dusza padła na granicy dwóch wieczności. Zupełnie jak za życia nie wiedziała dokąd pójść. Tam wybrała klasztor, stała się spełnieniem cudzych pragnień i żądz usychając wewnątrz z samotności. Nic jej nie cieszyło ani nic nie dawało spełnienia.
Teraz, spoglądała w stronę oddalającego się światła bez żalu. Mimo wszystko ciepło nocy i ogień, który grzał jej garb stawały się bardziej nęcące. Wołały ją, a ona nie miała ochoty się opierać. Znała ten głos. To głos Marii. I ten drugi też. Milszy.
Magdalena odwróciła się od światła i powoli ruszyła tam, gdzie horyzont był czerwony jak krew.

2017-11-13

Świadek i sługa

Agata nie mogła zasnąć. Leżała wpatrzona w sklepienie klasztornej celi i czekała. Czuła, że tej nocy coś się wydarzy. Nasłuchiwała skrzypiącej podłogi zwiastującej rozkosz.
Agata już dawno odkryła, że te stare mury przesiąknięte były mrocznymi tajemnicami i mocami, które nie w światłości mają swoje źródło.
Pełzający po starej podłodze dźwięk kroków spowodował, że żołądek podszedł jej do gardła. Wstała.
Dziś zapragnęła więcej niż zwykle. Skradała się tajemnym korytarzem zupełnie naga do zakazanej komnaty. Na miejscu, w zupełnej ciemności odsunęła zasłonę lustra weneckiego. Po drugiej stronie Maria całowała Magdalenę wsuwając jej jednocześnie dłonie pod habit.
Agata skrycie kochała Magdalenę, lecz mimo to obserwowanie jej z inną kobietą sprawiało jej przyjemność. Rozpostarła szeroko ręce i oparła się o ścianę w oczekiwaniu. Wiedziała, że za chwilę poczuje gorąc na swoich plecach i dotyk cieplych dłoni.
Potężne ciało docisnęło ją do ściany, inaczej niż zwykle. Wystraszyła się, ale nic nie mogła zrobić. Patrząc na namiętność Marii i Magdaleny sama doświadczała czegoś znacznie silniejszego. Była przerażona, ale za nic nie chciała przestać. Odór siarki zatykał jej nozdrza.
Po drugiej stronie lustra w dłoni Marii błysnęła żyletka. W tej samej chwili demon eksplodował wewnątrz Agaty i docisnął ją tak mocno, że z ust upadłej sługi bożej wypłynęła krew. Lecz ona tego nie czuła. Dreszcz rozkoszy mieszał się z bólem strzaskanych żeber i skowytem duszy wyrywanej z konającego ciała.
"Nic więcej mi nie trzeba. Nic…" pomyślała w ostatniej sekundzie życia Agata. Demon zabrał ją do siebie.

2017-11-09

Wpiekłozstąpienie



Maria przebudziła się w niezwykłym miejscu. Lewitowała, nie było jej ani zimno ani ciepło, słyszała tylko dźwięki. Z góry odległe chóry, niemrawe, wzniosłe przemowy i nudę. Do tego wszystkiego jeszcze światło, które niemiłosiernie raniło oczy. Z dołu natomiast… Tak. To było coś znacznie bardziej nęcącego. Nie do opisania, ale wszystkie komórki jej ciała chciały właśnie tam.
Jednak wciąż tylko lewitowała.
Gdzieś z boku dosłyszała kłótnię. Nie rozumiała nic, nawet nie wiedziała w jakim języku się kłócą, jednak bez wątpienia było to o niej. "Marie" padało często.
Była jednak zbyt pochłonięta marzeniami o tym, co dzieje się w dole, by rozumieć, że kłótnia właśnie jej kresu dotyczy.
Dźwięk młotka rozniósł się echem we wszystkie strony. Decyzja zapadła. Maria przymknęła odruchowo powieki i nie chciała ich otwierać zbyt szybko. Coś ją niepokoiło…