2019-04-24

Strażnik

Stęchły powiew zimnego powietrza pociągnął pazurami po plecach starego strażnika budząc go. Ktoś rozchylił ukryte głęboko w szczelinie skalnej wrota do podziemi. Nieważne kto i nieważne po co.
Skutek był taki, że strażnik musiał otworzyć oczy, a naprawdę nie miał na to ochoty. Słabe bursztynowe światło padało na skałę obok jego łba. Reszta ciała, starego, suchego i niezdolnego do jakiegokolwiek ruchu, tonęła w ciemności.
"Tu bywało jaśniej" pomyślał. Rozejrzał się powoli wokół i nad głową zobaczył gęstą pajęczą sieć. Starą i brudną. Jej fragmenty opadały na jego ramiona. Z dołu natomiast…
Z dołu spozierały na niego trzy pary szklistych, czarnych oczu. Włochata Arachna kończyła właśnie wsysać jego nadtrawione wnętrza z kokona, którym owinęła jego ciało.
"Ach, to stąd ten chłód…" pomyślał, a widok pięknych, czarnych oczu był ostatnim, jaki zobaczył nim usechł.