2016-10-16

Wogiennik



- I co z tego, że z przodu pożoga. Co z tego, że ogień wypala na czole znak. Co z tego, że oczy zagotowanym białkiem zaszły. Nogi gdy urwane siłą ducha pociągnę, łapy przetrącone bezwładne będę pchać.
Myśli od jaja w mózgu zagnieżdżone pchają robala Smroda do przodu. Szepcze sam do siebie dodając sobie otuchy.
- Co ty tam mruczysz?- zapytał go sunący obok na plecach skrzydlaty cień. Ale robal go nie dosłyszał i dalej sączył słowa pod nosem.
- Ciałem w popiół a duchem w dym. Rozwieje mnie wiaterek na cztery strony łąki. Wszędzie i nigdzie będę sobie był. Tyle dróg wprzód a każda w końcu w piach. Po co tak się męczyć? Nie lepiej nagły ciach?
- Ty wiesz, że ja cię nie do końca słyszę? Nieroztropnie dość. Ale co mnie to…
Cień spoglądał mu prosto w twarz podpierając swoją głowę skrzydłem. Cały czas sunął obok potępieńca. Dotarli do bramy. Ognisty wiatr stał się tak głośny, że już nikt nikogo nie słyszał. Cień uznał, że dwa razy prosić to aż nadto, więc bez zbędnej zwłoki wydrapał pazurem na czole Smroda ścieżkę Wenus z gwiaździstego nieba.
- Masz tu bilet. Nie będziesz musiał stać w kolejce.
I zniknął. Robal stanął przed kołatką i zastukał. Znak na czole palił go niemiłosiernie. Zza uchylonej bramy wychylił się kolejny skrzydłacz i przysuną ryj do Smroda.
- Cień ci to wydrapał? I pewnie na plecach sobie leżał?
Smród kiwnął głową.
- No to masz pecha. Jest odwrotnie. Lecisz na dół. Trzeba się było skupić.
Szczęśliwie dla siebie samego robal znów się zamyślił  i nie zauważył jak Skrzydłacz zrzucił go w czeluście piekielne. Chyba krwisunek palił go zbyt mocno.

Brak komentarzy: