2017-09-27

Oculus tempestatis

Znowu podniósł się grunt i niebezpiecznie zbliżył do twarzy. Cyklon skrył się przebiegle za urzekającym horyzontem, ale ani trochę nie osłabł. Nabrał rozmachu. Dojrzał. Oko stało się pozahoryzontalne.
Teraz, gdy gotowość do obrony została rozproszona na wiele nieistotnych spraw, cyklon postanowił o sobie przypomnieć. Zwęził źrenice, które od tyłu, smagając ogon próbują wsysać. Wszystko się trzęsie, wiruje, cyklon się bawi. Glowa, ogon, głowa, ogon. W końcu braknie sił. Jeśli nie teraz, to później.

2017-09-22

Topielec

Stara kurtyzana położyła się na brzegu jeziora i tonąc w świetle księżyca pozwalała insektom sączyć swoją krew. Marzyła. Widziała demona wychodzącego z wody, stającego nad nią, patrzącego z góry jak woda spływająca po jego gładkim ciele kapie na jej piersi, uda… Zrobiło się jej gorąco. Po plecach przeszedł dreszcz. Przymknęła oczy i spróbowała przywołać dawno zapomniane rozkosze. Nie udało się.
Znad wody powiew wiatru przyniósł stęchły trupi odór. Niechętnie otworzyła oczy. Serce zaczęło bić jak szalone.
Księżyc przesłoniła jej czarna postać. Poczuła wodę kąpiącą na jej brzuch. Nad nią stała kobieta, naga, ale wodorosty wiszące z jej głowy okrywały ciało. Mimo ciemności widziała jej oczy, matowe, jak u ślepego psa.
Spróbowała się podnieść, lecz ciało było zbyt ciężkie.
Kobieta otworzyła usta, z których chlusnęła zgniła woda wprost na twarz kurtyzany.
 - Czego tu chcesz? Po co wołasz w snach? Zabieram Cię.
Wyciągnęła dłoń, kurtyzana wyciągnęła swoją i natychmiast ją zabrała z obrzydzeniem. Na palcach miała skórę topielca.
 - Ha, ha, ha… Nie podobają Ci się moje zgniłe ścięgna? Co? Przywyknij. Twoje będą takie same niedługo. Skoro tak, to zaśniesz tutaj. Niech pająki przyodzieją cię w sieć. Później po ciebie przyjdę.
Kobieta powróciła do jeziora.
Kurtyzana przerażona próbowała się wyrwać, ale sieci pajęcze nie pozwalały się ruszyć. Czuła jak te małe potwory kąsają ja po całym ciele wstrzykując jad. Zrozumiała, że zgnije żywcem. Tu na brzegu jeziora. Nikt jej nie znajdzie. Tu ani nigdzie indziej. Nikt nie będzie o niej pamiętał. Nikt.
Starała się nie zasnąć z całych sił. Chwytała ostatnie chwile tak łapczywie. Usnęła.

2017-09-14

Wyrwaniec

Palce czarta zaciskały się na szyi Skrzydlewca, gdy ten resztką sił machnął skrzydłami. Niemrawo, ale wystarczająco mocno, by cyngiel ciemności stracił równowagę i poluźnił palce. Padając pochwycił suchą gałąź drzewka oliwnego, która strzeliła a drzewko stanęło w płomieniach. "Co jest do ojca piekielnego?!" pomyślał czart padając na pustynny piach. W dali, na horyzoncie majaczyła postać człowiecza.
Skrzydlewiec wyrwał się śmierci kolejny raz. Popędził ku niebu, zostawiając za sobą sytuację, której wagi nie pojmował. Nie wiedział, że tysiąc lat później będą o niej śpiewać nędzni ludzie w budowlach wielkich jak ich pycha.

2017-09-10

Krzaczydła nocy

Czerwona noc i zieleń bluszczy zażółciły nędznym światłem twarz. Nawet żółte zęby zdawały się bielsze. Usta w delikatnym grymasie próbowały skryć język, który próbował wylizać krew z ich kącika. Zabrakło im sił.
W błyszczącym ostrzu noża odbił się blado-bordowy cień złoczyńcy. Uciekł niezauważony, gdy serce kobiety przestawało bić.

2017-09-07

Nas jest wielu

A: Z kim walczysz?
B: On mi pokazuje, kto życzy mi źle, kto przygotowuje dla mnie dół, kto syczy i kąsa za plecami, żebym upadła i nie wstała.
A: Kim on jest?
B: To głos, zdecydowany i klarowny. Nie był taki kiedyś.
A: Coś się zmieniło?
B: Co się miało zmienić? Dlaczego ja męczysz? Nie widzisz, że jest zmęczona?
A: Lubisz ją?
B: Dość tych pytań. Jest ważna i potrzebuję jej. Nic tobie do tego. Daj nam spokój
A: Ilu was jest?
B: Prosili cię byś odszedł i dał nam odpocząć. Zrób to.
A: Grozisz mi?
B: Czego się boisz w snach? Czy zechcesz do nas dołączyć? Jest nas wielu. Tu i w tym miejscu.
A: Nie jestem z wami! Nie chcę być! To jest…
B: Będzie nam miło. Razem. Już nam ciebie brakuje. Chodź!

Kobieta odwróciła się do lekarza i spojrzała mu prosto w oczy. Znała je. Na dnie oka wiły się wszystkie jej sny. I oni. Sześćset sześćdziesiąt sześć zmor. W lustrze widziała je wszystkie.

2017-09-02

Oczy


Zimne, pozbawione jakichkolwiek emocji oczy myśliwego wpatrywały się w nagie ciało kobiety.
Strugi potu z czoła mieszały się z krwią na jej ustach. Była niezdolna do jakiegokolwiek ruchu. To nie przerażenie a raczej oczekiwanie na zbliżającą się rozkosz ją paraliżowało. Oboje czekali i delektowali się rosnącym napięciem.
W milczeniu łowca zbliżył usta do jej ust i powoli wypełnił je kwasem ze swojego żołądka. Płyn powoli wypalił jej gardło i spłynął razem z resztkami ciała do płuc. Teraz było już za późno na wszystko. Zbyt późno pojęła, że to nie jej pożądanie zostanie tej nocy zaspokojone.
Potem nic już nie czuła. Oprawca wyssał jej wnętrzności razem z duszą do końca dbając, by wszystko świadomie widziała.