2016-10-29

Zastygły

Tam ktoś jest. W krysztale zastygł. Niema uwertura martwych ptaków na czarnym niebie przebudzi pięść, która skruszy kamień a on przebudzi się. Świat będzie głodny niego a on głodny nowego świata. Przyjmie nową twarz i zdecyduje gdzie iść.
Teraz jednak czas dla niego nie istnieje.
Nie czuje przeszłości, która składała się tylko z nanochwil i obrazami poorała wspomnienia. Nie spodziewa się żadnej przyszłości, bo utknął w teraźniejszości. A ta trwa i trwa. Obraz świata zamarł mu przed oczami i utknął w bezupływie.
Przechadzająca się po powierzchni kamienia pluskwa przystanęła, by popatrzeć z bliska w oko tego niezdarnego stworzenia. Robiła to, gdy czuła, że traci sztywność kręgosłupa, grunt pod nogami lub kontakt z rzeczywistością. To ją stawiało do pionu. Patrzyła w oko tego nędznego robaka i widziała jego przeszłe życie. Życie, które ledwie się w otchłani tli. Ktoś zatrzymał czas, ale i nie pozwolił odejść. Pluskwę przerażała myśl, że może skończyć podobnie. Ma swoją rolę i czas wracać. Przedstawienie musi trwać. Wbiła się więc w przebiegającego szczura i świeża, zatruta świdrowcem krew wypełniła ją ekstazą. A może to świdry ją umiejętnie drażniły?
 - Dobrze, dobrze… - pomyślała. - Taki mój los. Prawdziwy, struty i kaprawy. Taka sobie pozostanę.
Postanowiła wrócić jeszcze do kryształu nocą, gdy luna oświetli niemartwe oko robaka.
 - Może zorganizuję jakąś kameralną uroczystość z koleżankami? A może mszę? Może czarną? A może nie? Ale na czyją cześć? Jego, moją, naszą?
 - Przestań już mamrotać i spij. - powiedziała koleżanka trawiąca swą krew obok. - Ale jak będziesz szła to idę z tobą.

Brak komentarzy: