2017-12-07

Oko

Poniżenie i śmierć wysłały duszę kobiety w to miejsce. Zimne, ciemne, mokre i klaustrofobiczne. Szła powoli dotykając palcami ścian po obu stronach korytarza. Czuła dławiący smród coraz cieplejszego powietrza. Szła do tego ciepła. 
Nagle, tuż przed jej twarzą otworzyło się oko. Czerwone, szkliste, diabelskie.
Nie bała się. Znała strach i ból. Znała lęk przed zaśnięciem w domu każdej nocy, gdy była dzieckiem. Znała fałszywe i zimne oczy o poranku.
Spojrzała prosto w czarną źrenicę. Na dnie oka dusze potępionych jęczały i skomlały o litość. Palone ogniem piekielnym wyły w milionowym pochodzie.
Tyle ognia na dnie czarciej gały, a mimo to była ona tak zimna. Smutna i samotna.
Kobieta przysunęła usta do oka i szepnęła:
 - Ogrzeję cię. Chcesz? Od dzisiaj wszystko będzie inaczej. Ty znasz mnie a ja znam ciebie. Razem będzie nam cieplej.
Od tej chwili żadna dusza, która trafiła w to miejsce nie zaznała litości i nikt się stąd nie wyzwolił. Nastał czas porządków, gdy czarci wzrok zatracił się w kobiecej duszy.



2017-12-06

Ołtarz.

Cisza panująca w świątyni przerywana była odgłosem kropli krwi spadających z ołtarza na kamienną posadzkę. Pogłos niósł się przez chwilę, po czym delikatnie zanikał. Było to niesłychanie kojące.
Na ociekającym złotem ołtarzu leżało nagie ciało kobiety. Była niesłychanie piękna. Nawet teraz, gdy w oczach zgasło życie.
Siedmiu mężczyzn klęczało przed ołtarzem i żaden z nich nie miał odwagi się ruszyć. Każdego rozrywała wewnątrz rozpacz i każdy był przekonany, że jest w tym osamotniony. Coraz wolniej spadające krople budziły wypomnienia, przywoływały obrazy, o których chcieliby zapomnieć, uczucia, które wyrywały z piersi serce. Kochali ją nad życie, ale ona nie kochała żadnego z nich. Była ponad to. Była królową.

2017-12-01

Re Obscura

"Za horyzontem zdarzeń czeka na mnie całe mnóstwo tajemnic do odkrycia i czas, który płynąć będzie tak, jak ja będę chciała…" myślała sobie Przepiękna Poczwara gapiąc się w fioletowawą poświatę zachodzącej czarnej dziury. Kolorowe obrazy, rozbłyski marzeń sennych i świetliki w oczach dopaminowały jej mózg. Stała nieporuszona w obłoku rozkoszy. Czarna dziura nęciła.
Tkwić tu czy skoczyć? Wybór stawał się z każdą chwilą coraz łatwiejszy, albo skok w przestrzeń albo ten tłusty sapiący samiec, który zbliżał się od tyłu. Czuła już drganie gruntu.
"Zaraz mnie dopadnie…, potem jaja, larwy i cała chmara małych gnojków pętających się pod nogami…  Zmarnowane życie." Projekcja przyszłości przeraziła Przepiękną Poczwarę i natychmiastowo ją sparaliżowała. Wiedziała, że musi rzucić się w bezmiar kosmosu gdy tylko odzyska swoje odnóża, lecz zamarła w bezruchu.
Tymczasem tłusty samczy paluch zdążył dopaść do Poczwarności i przytrzymał ją przy gruncie. W pierwszej chwili była tym zdruzgotana ale im dłużej ją przytrzymywał, tym mniej jej to przeszkadzało. Pod koniec było jej obojętne jak będzie wyglądała jej przyszłość, wszystko było jej obojętne, byle tylko ten tłuścioch nie przestawał jej przytrzymywać. Taka zmiana…
Gdy otworzyła oczęta, leżała spełniona pod gwieździstym nieboskłonem z odnóżami splecionymi na piersi. Spokojna, bez nurtujących ją dylematów. W jej odwłoku wesoło szumiały larwy. Wygryzły sobie dziurę. Małą, czarną dziurę, nad którą unosiły się fioletowe opary zgnilizny.
"Moja mała, własna, czarna dziura…" szepnęła do siebie cichutko i pozwoliła duszy ulecieć, by nażarła się ciemnej materii do syta.