2016-10-11

Przed bramą.


 - W oczy mi spójrz. To nie ja zabiłam cię. Jad na moim kolcu głębiej ktoś zgotował. Jam posłańcem tylko.
Łżywy uśmiech przeczył temu co właśnie wycharczała diablica zemsty. Powoli i majestatycznie przechodziła przez uchyloną bramę. Czerwone światło tańczyło za jej plecami a wokół podążały cienie nerwowo rozbiegane po mokrych kamiennych ścianach.
 - Mamy jeszcze czas zanim jego krew na ściany tryśnie. Zostawcie go. Niech poleży.
Cienie przyczaiły się za diablą córką wyraźnie niezadowolone.
 - Wiesz, wy ludzie potrzebujecie tylko głowy i torsu, by ducha utrzymać. Pokażę ci.
Podeszła do nieszczęśnika, który był tu przede mną. Jęczał coś niezrozumiale. Pochyliła się nad nim i wysyczała mu zaklęcie do ucha. Cienie wpadły w ekstazę skacząc ze ściany na ścianę bezgłośnie. On próbował coś wykrzyczeć ale otwierał tylko usta w bezgłośnym strachu.
Czarne skrzydła zabójczyni przeszedł dreszcz rozkoszy. Chwyciła go za tułów dwiema mackami i uniosła. Trzecia macka powoli przekręcała jego ramiona staw po stawie. Kości trzaskały i rozrywały skórę. Krew spływała do wykutych arterii w skale i płynęła w głąb ziemi przez uchyloną bramę. Jad nie pozwalał mu stracić świadomości. Biedak czuł wszystko dokładnie, ale nie mógł wydać z siebie głosu. Kolejno wszystkie członki zostały powykręcane i wisiały na skrawkach skóry. Później diablica chwyciła go za męskość i pociągnęła powoli. Urwany kawałek mięsa zostawił po sobie otwór, przez który macki wyciągały kolejno wszystkie organy. Te z mlaskiem przyklejały się do posadzki.
 - Jak widzisz on ciągle żyje i nawet jest tu z nami. Prawda?
Zmasakrowany strzęp człowieka kiwnął głową.
 - Będzie jeszcze jakiś czas. Dopóki nie zajmą się nim moje kochanki. Bo wiesz, przez bramę przechodzi tylko dusza i to one ją zabierają. Tam na dół. Do ojca.
Wysunęła swój jęzor i chwyciła nim język człowieka. Powoli z namaszczeniem wyrwała go razem z kawałkiem gardła i rzuciła na podłogę. Macki delikatnie niczym palce matki dotknęły jego oczu i wcisnęły z całej siły w głąb czaszki. Czerwona masa eksplodowała wprost na lico diablicy. Znów przeszedł ją dreszcz rozkoszy. Rzuciła ciało na podłogę i skinęła na cienie.
 - Teraz wy moje kochane. Tylko tak, jak umiecie najlepiej. Zasłużył.
Cienie wślizgnęły się do jego ciała, które skurczyło się w konwulsji. Twarz zastygła w nieopisanym przerażeniu.
Diablica zemsty powoli odwróciła się w moją stronę. Zbliżyła obrzydliwe oblicze do mojej twarzy, powąchała i prychnęła jak stara klacz.
 - Jeszcze nie. Będziesz musiał poczekać. Ale przynajmniej wiesz na co.
Odwróciła się i szybko znikła za bramą razem ze swoimi cieniami.

Brak komentarzy: