2016-10-14

Zgniłkowe sny



Ciało z lekka nadgnite. W grunt zaczyna wrastać i już nawet wiatr go nie przesuwa. Ręce i nogi niedawno jeszcze sztywno ku górze wyciągnięte zwisły każde w inną stronę. Liście jesienne opadły i czasem światło gwiazd odbije się w oczach martwego ciała. Martwego ciała, bo dusza wewnątrz ciągle jest. Jest uwięziona i nie może się wydostać. Ktoś tu o kimś zapomniał albo właśnie nie zapomniał.
 - O czym śnisz tam w głębi? - zapytał kruk, który podleciał i pazurem drapał brzuch zgniłka sprawdzając czy nadaje się do zżarcia
 - Chcę już stąd wyjść.
Kruk podskoczył z wrażenia.
 - Co?!
 - No to.
Ptaszysko przybliżyło swoje oko do oka zgniłka podejrzliwie.
 - Siedzisz tam? I podglądasz życie? Nieładnie.
I wydłubał oko dziobem. Potem spróbował obrócić truchło nogą, ale zrobił tylko dziurę przez którą wypadły robaki zjadające wnętrzności.
 - A do dupy to. Nic ciekawego tu nie ma.
Zawinął skrzydłem i odleciał. Zgniłek nie otrząsną się jeszcze po utracie oka gdy znienacka kruk wrócił i wydłubał mu drugie oko.
 - Jak byś cicho siedział to mógłbyś w nocy do księżyca popłakać.
Znowu odleciał i znowu wrócił.
 - No dobra. Jak padnę to wspomnę tam o tobie, bo chyba zapomnieli. Za jakieś 100 lat na oko. "Na oko"…
Zaśmiał się, odleciał i zaraz wrócił.
 - Właśnie dotarło do mnie co powiedziałem. 100 lat. Ale zawsze lepsze to niż nic. No to cześć.
Dziobnął dwa robaki z brzucha i odleciał.
Zgniłek zaczął przeklinać wszystkich znanych mu bogów i wyzywać wszelkie demony. Chciał za wszelką cenę już odejść. Gdziekolwiek. Ale jego życie było tak nijakie, że nawet teraz nikt nie zwrócił na niego uwagi.

Brak komentarzy: