2016-11-25

Zbieg

Zbieg przyłożył spragnione usta do wilgotnej skały. W jaskini było zupełnie ciemno a cisza niemal sprawiała ból. Zmysły w końcu przywykły i dostrzegł gdzieś w dali światło a słuch zaczął wychwytywać najdrobniejsze szmery. Przyłożył ucho do skały by wsłuchać się w delikatny dźwięk kąpiącej wody. Działał kojąco. Przymknął oczy. Próbował zasnąć po całym dniu przedzierania się przez chaszcze ale dziwny niepokój podszył jego myśli. To stukanie. To nie krople. To rytm. Znał go. Przez wiele miesięcy towarzyszył mu w celi. Niósł się po kamiennych ścianach, ale nie każdy go słyszał. Tamci zostali. On zawarł pakt.
 - Hej tam. - w jego głowie rozległ się szept. - Myślałeś, że zapomniałem? To nic. Wszyscy tak myślą. Na początku. Kryłeś się. Taiłeś myśli przede mną. Myślałem nawet, że uciekłeś do niego. Że cię skrył. Ale nie. To dobrze.
Zbieg otworzył oczy, które przywykły już zupełnie do ciemności i zobaczył przed sobą Andrealfusa, który pomógł mu uciec i który teraz przyglądał się zmęczonemu człekowi wystukując rytm pazurem.
 - Dlaczego się boisz? Masz jeszcze czas. Chciałem tylko się przypomnieć. Umowa. Pamiętasz? A teraz rusz się. Psy nadchodzą.
Z oddali dochodził odgłos pogoni. Psy chyba chwyciły trop. Czas uciekać.
 - Walcz. Potem się spotkamy. Później. Kiedyś. Na pewno. Wypatruj.
Zbieg ani drgnął. Bił się z myślami. Może zdoła się z tego wyplątać. Może schować. Jak on to powiedział? "On cię skrył". Kto? Może jest jeszcze szansa?
- Ja ciebie słyszę. To nie jest takie proste. Zawsze będę blisko. - szept tym razem omal nie rozsadził mu czaszki. - Ty już przypieczętowałeś swój los.

Brak komentarzy: